Nazwa
Pozwólcie, że Wam przybliżymy, skąd wzięła się nazwa, Rzeźnia Fight Gym. Nasz dziadek Antoni Jamiński przez wiele lat prowadził rzeźnie, masarnię i przetwórnię w Tenczynku. Wiele lat temu była tutaj stodoła, później z czasem dziadek dobudowywał kolejne pomieszczenia i tak właśnie powstała przetwórnia. Co ciekawe do dzisiaj przyjeżdżają tutaj osoby z okolicznych miast pytając się czy dalej można tutaj kupić wyroby wędliniarskie. Jak sami widzicie wyroby te cieszyły się ogromna popularnością. Tworząc nowe oblicze tego budynku bardzo chcieliśmy zachować historie. Stąd też zdecydowaliśmy się wybrać nazwę Rzeźnia, która nawiązuje do masarni ale również idealnie pasuje do nowego charakteru budynku. W Rzeźni będziecie mogli zaobserwować między innymi elementy starej wędzarni i dawny układ pomieszczeń.
Logo
Tak jak wspomnieliśmy powyżej, chcieliśmy naszym wizerunkiem opowiedzieć historie przetwórni naszego dziadka. W ten sposób powstała nazwa – Rzeźnia – tą historie już znacie. Nawiazując do przetwórni, wpadliśmy na pomysł, żeby logo powstało na bazie zwierzęcia. Jednym z pomysłów był Minotaur – w mitologii greckiej jest on przedstawiony jako pół mężczyzna pół byk. Zdecydowaliśmy, że zamiast byka zrobimy barana, w nawiązaniu do naszego nazwiska – Baran. Minotaur baran dostał umięśnione ciało, rękawice i tasak w nawiązaniu do sportów, które będziecie mogli uprawiać w Rzeźni. Dodatkowo zależało nam aby logo było proste, czarno białe i w formie szkicu. W ten oto sposób powstało logo Rzeźnia Fight Gym.
Typowy dzień Babci Helenki na przetwórni
Mamy taki zwyczaj z naszą babcią Helenką, że codziennie o 13 godzinie wpadamy do niej na kawę. Przy niedzielnej kawie, zapytaliśmy się babci jak wyglądał jej typowy dzień na przetwórni. Babcia wstawała codziennie o 4 rano, żeby wydawać towar właścicielom sklepów. Te wczesne poranki wspomina akurat bardzo dobrze, jak to mówi – poranny śpiew ptaków dodawał jej siły. Od godziny 7 rano zaczynała się sprzedaż klientom detalicznym. Babcia z uśmiechem na twarzy wspomina jak to dziadek miał zwyczaj dzwonić do niej rano, kiedy ona obsługiwała klientów pytając, gdzie są jego skarpetki ha ha. O godzinie 8 rano, przychodziła zmiana na sklep, babcia wtedy wracała do domu aby ugotować obiad. O godzinie 14 babcia Helenka wracała na sklep i kontynuowała prace do 20. W każdą niedziele popołudniami szła również na przetwórnie aby przygotować wszystko na start produkcji w poniedziałek rano. Babcia wspomina pracę na przetwórni jako ciężką ale z dużym uśmiechem na twarzy.
Nie zapomnij o naszych mediach społecznościowy! Śledź nas na Facebooku i Instagramie.